Recenzja płyty „Życie jak droga”

Recenzja autorstwa Jarka Mixera Mikołajczyka ukazała się 30 grudnia 2014 w Gnieźnieńskim Magazynie Kulturalnym POPCENTRALA

Płyta Zagrali i Poszli ma bardzo adekwatny tytuł „Życie jak droga”. Z jednej strony już na starcie wpisuje to krążek w nurt piosenki turystycznej, czymkolwiek ona jest. Z drugiej zaś, niewątpliwie oddaje pewien sposób pojmowania życia. Choć ewolucja i cywilizacja pozbawiły nas wędrówek za pożywieniem, często jednak dogania nas świadomość przejściowej obecności w przestrzeniach, jakie przynosi nam życie. Podróż jako taka jest też zapewne przypisana nie tylko wokaliście i gitarzyście – Andrzejowi Jance (alpiniście, himalaiście, ogólnie człowiekowi gór). Próba opisania, przez definicje muzyczno-gatunkowe, materiału na płycie nie jest skazana na porażkę, trzeba jednak oscylować na granicy gatunków.

Niewątpliwie wszystko wpisuje się w coś, co można nazwać folkiem, i jest to z zasady folk europejski, niemniej pojawiają się momenty gitary jak w amerykańskim country. Formalnie pojawia się też szanta.

Instrumentarium pozwala na żonglowanie klimatami, od wyspiarskich dźwięków ukulele, przez momentami paryskie brzmienie akordeonu czy niemal western countrowe banjo. Zespół wykorzystuje zresztą instrumentarium z namysłem i w pełni świadomie, czarując wspomnianymi klimatami, które w ryzach trzyma sekcja rytmiczna.

Zacznijmy jednak od początku. Prosta okładka – co nie znaczy kiepska czy prostacka. Dobrze dobrana kolorystyka w przewadze sepii, zdjęcie pokryte patyną we wnętrzu okładki, pasuje do reszty grafiki. Sugestywny rysunek odzwierciedlający tytuł, być może zbytnia dosłowność. Jednak dzięki tej dosłowności kupujący płytę, nawet jeśli nie zna zespołu Zagrali i Poszli, może się spodziewać, co usłyszy. Liternictwo i estetyczna strona okładki nie nadążają za graficznymi trendami. Jest jednak w tej archaiczności świadoma stylizacja adekwatna do muzyki. W przypadku tego, co gra Zagrali i Poszli, dobrze się stało, że książeczka schowana w jednym ze skrzydełek okładki zawiera teksty. Szkoda jednak, że przy tych brak autora.

Powrót – utwór, który otwiera płytę. Muzycznie osadzony w country, nawet bas jedzie nashville’owym „indyk indyk”, gitary brzmią metalowymi „naparstkami”, wrażenie rozbija w zgrabny sposób akordeon bliżej Tyrolu. Dobry folkowy kawałek pod nogę. Momentami jednak schemat się łamie, zwłaszcza głębokimi uderzeniami basu koło 2. minuty. Tekst to prosta opowieść o przemijaniu i podróżowaniu:
Za oknem słupy jak szalone
W dół biegną i zapominają
to co było
Refren wyznacza powroty jak pory roku i czas znaczą życie. Kawałek idealny na rozwianie chandry albo na początek koncertu. Folk potrafi być równie energetyczny jak gitarowy łopot, a może bardziej.

Życie jak droga – tytułowy kawałek, marszowe bicie w struny. Raczej to pogodny marsz harcerski, niż złowieszczy wojenno-żołnierski. Gdzieś w tle rodzą się skojarzenia z tak zwanymi piosenkami harcerskimi Wolnej Grupy Bukowiny, chyba bardziej dotyczy to warstwy tekstowej. Dobry hymn harcerzy, ale może też trampów i włóczykijów. Swobodny, naturalny wokal bez żadnej napinki, malownicze fragmenty akordeonu na zejściu.

Ballada o drzwiach mimowolne skojarzenie z „kleyfową” Firanką, zdaje się, że przez poetykę tytułu. Pogodna piosenka o tęsknocie, nie tylko do śpiewania przy ognisku. W rozpędzonym świecie postindustrialnym niesamowita umiejętność dostrzegania piękna w tym, co codzienne i pozornie prozaiczne.

Fuerteventura – no, klasyczna szanta. Muzycznie klimat Irlandii i morza w najlepszym wydaniu. Delikatna renesansowość, folkowa progresja – przeplata się z klasycznym prostym pulsem. Jakoś tak chciałoby się „popiratować”, napinać żagle… Zapewne, gdyby Marek Szurawski pisał swoja „Biblię Szantymenów” dziś, a nie w latach 90-tych XX wieku – ZiP choćby dla tej jednej pieśni byłby się w niej znalazł.

O skrzypku Janie – odrobina nostalgii na płycie jest pewnie, jak pieprz czy sól, podstawą smaku. Na szczęście stylistycznie daleko od Skrzypka Hercowicza – Osipa Mandelsztama, bardziej prosto, bez patosu, po ludzku. Momentami muzycznie ociera się kawałek o banał, zwłaszcza gitarowy, na szczęście bez przekraczania granic. Sączy się gdzieś obok ucha.

Urocza Zoya – jasne, że skojarzenie z serialem Dom – trochę absurdalne. ale mimowolne dzięki imieniu bohaterki tego songu. Ponownie rytmicznie klasyczne country-folk, a mimo tego świetnie się słucha i jakoś nie fruwają kapelusze ani nikt nie wykrzykuje „iiiha!”. Generalnie dałoby się to zatańczyć. A sam tekst mówi o faceci,e którego opuściła Zoya; i takim tam życiu.
Ktokolwiek wiedział czemu odeszła urocza Zoya
Niech zdradzi sekret Johnemu bo z bólu kona
Każdy facet, prawdziwy facet, przynajmniej raz w życiu pił z podobnych powodów i z podobnej przyczyny ruszał w wędrówki mniej pewnie wytrwałe, niż poszukiwania Johnego.
Ktokolwiek widział czemu odeszła urocza Zoya
Niech nic Johnemu nie mówi bo i tak z bólu kona.

Wybór – niemal karykaturalnie potraktowana „babsztylowo” blues-countrowa gitara, prosty tekst i prosty rytm. Optymistyczna pieśń outsidera, który jednak otrzymuje w refrenie zapewnienie o możliwości powrotu. Idealna na koncert, ale i na „potupaję” w wiejskiej stodole, jak z filmu o „kombojach”. Kolejny na płycie kawałek, który nawet głuchy muzycznie zaczyna nucić pod nosem już przy drugim słuchaniu.

Sezon zimowy – no trudno, niby klimat blisko Bukowiny, a jednak trochę tu Zawiei w Michigan Steda i SDM. Na szczęście tekst lepszy, mniej wydumany i melodia mniej ckliwa. Klimat gór. Tekst pełen pokory, jak chwile, gdy wyprawa z jednej strony ciągnie wyżej i wyżej, a trzeba zawracać, a gdzieś rodzą się wątpliwości. Pewnie jednak to opowieść o życiu, które też czasem spycha lodowym wiatrem…Fajnie swinguje momentami i dobra partia saxu.

Ballada partyzancka – początek: bicie trochę reggae, zresztą bębny pracują prawie jak przy trójkolorowej muzyce, jednak gitara bez charakterystycznego przesunięcia. Pięknie wykręcone brzmienia nie tylko gitar, epicko się robi i lirycznie. Klimatyczny akordeon i nad wyraz proste śpiewanie. Ta ballada zapada w ucho bardzo szybko, jest też miejsce na pokazanie kunsztu gitary. Refren chyba najbardziej poetycki fragment płyty.
Na drogę wezmę ser i chleb
A do manierki wleję deszcz
Niech grają werble na pożegnanie
Nie opuszczę was niespodziewanie.

Taki przewrotny protest song:

Już nie chcę walczyć, kraść i zabijać,
Ideałami usprawiedliwiać
Śmiertelne grzechy ciążą okrutnie
Nasi dowódcy tacy okrutni.

Rzecz nie w formalnych skojarzeniach, ni głos Bułata, ni polski nie brzmi kak ruski jazyk, gdzieś jednak ten Okudżawy marsz tu gra.

Moje miasto – cholernie lekki wokal Andrzeja, a jednak nie mdli, trochę kołysankowa opowieść o mieście. Bo każdy ma swoje miasto, w którym chce umierać i w którym chce żyć. Zaśpiewane trochę jakby mimochodem, nie że pod nosem, a jednak tak bardzo blisko, jakby szeptem. Trochę smuff jazzowy sax, podobne gitary. Kompozycja de facto chyba zamyka płytę.

Złota Łania – raczej trzeba potraktować jako bonus track. Ponownie szanta, już nie tak rozbudowana jak Fuerteventura. Przyjemna, lekka, kołysze przed kolejnym odsłuchem płyty. Banjo klasycznie.

Dziś wydawać by się mogło, świat taki prędki, że płyta nie nadąża. A jednak przecież jest w nas ta pierwotna potrzeba wytchnienia, potupania nogą czy nawet wspólnego pośpiewania. W czasie, gdy klasycy sceny poetyckiej, czy turystycznej trochę jakby zmuszeni są do śpiewania swoich hitów, czy kawałków do nich podobnych, Zagrali i Poszli brzmi świeżo. Słychać w tym przede wszystkim przestrzeń i wolność. Płyta jest spójna, a jednak muzycy nie nałożyli sobie żadnych ram, w obrębie gatunków pokrewnych sobie poruszają się swobodnie. Folk to folk i to słychać, że panowie grać potrafią, a graja prosto, bez wymóżdżenia, bo nic nikomu nie muszą udowadniać. To chyba właśnie siła płyty. Zdecydowanie jest w tym ta pierwotna potrzeba grania i śpiewania – jako spotkania dobrych znajomych, trochę w pubie, a trochę u cioci na imieninach. Potrzeba, o której różnej maści artystowskie podmioty wykonawcze zapominają. Jest w tym coś z Toma Hodgkinsona i jego pochwały próżniactwa.

Jarek Mixer Mikołajczyk

tekst na zasadzie współpracy agregacyjnej również dla Informacje Lokalne